czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 21

W ciemnym i ciasnym pokoju siedziałam już dość długo. Nic nie słyszałam. Dlaczego Justina i całej reszty tak długo nie ma? Może coś im się stało? Nie... A jeśli tak? Jeśli zostałam ze wszystkim sama? a jeśli juz nigdy stąd nie wyjdę? Umrę tu? Nie mam nic do jedzenia, a jestem strasznie głodna. Nie ma łazienki. I jestem całkiem sama. Jak zwykle - potrafię tylko zawsze znaleźć same złe strony...
Kolejne pięć minut minęło w całkowitej ciszy. Nic nie  mówiłam. Słychać było tylko mój oddech. Nic więcej. Justina nie było. Obiecał mi, że wróci. Powiedział, ze mnie kocha. I że wróci.
Powoli wstałam z miejsca. Ręce wyciągnęłam do przodu, aby badać za pomocą dotyku co gdzie się znajduje. Było tak ciemno, że nie było nic widać. Szybko znalazłam drzwi. Nigdzie nie wyczułam jakiegoś zamknięcia. Tylko klamka. Szarpnęłam mocno. Nic. Drzwi nadal zamknięte. Uniosłam ręce wyżej. Nagle coś poczułam. Coś ciężkiego i metalowego...Jakby rura...? Próbowałam "to coś" ściągnąć. W pewnym momencie po całym pokoju rozległ się huk, bo ciężka rura spadła z sufitu na podłogę.
-Drzwi są drewniane...Rura ciężka i metalowa...więc.. Tak! - krzyknęłam uradowana. Uniosłam rurę, przeniosłam się na koniec pokoju i z rozbiegu zamierzałam rozwalić drewniane drzwi.
-Okej, raz się żyje - szepnęłam i z całej siły walnęłam rurą o drzwi. Rozległ się potężny huk, a ja upadłam na podłogę. W drzwiach była wielka dziura, a za nią wyjście na korytarz.
-Tak! - wrzasnęłam.
Nagle zorientowałam się, że jeszcze leżę na podłodze. Kolano strasznie zaczęło mnie boleć. Z trudem przeniosłam się na korytarz, gdzie znajdowało się trochę światła. Dzięki temu mogłam zerknąć na kolano.
Podniosłam rozdartą, brudną sukienkę. Moje kolano było we krwi. Zawsze na widok krwi mdlałam, ale teraz musiałam sobie dać radę. Urwałam kolejny kawałek mojej sukienki i obwiązałam całe kolano. Problem tkwił w tym, że nie mogłam chodzić.
Usłyszałam w oddali czyjeś głosy. Po chwili jednak ukazała się sylwetka...Justina! A za nim Ryan, Vanessa i Ashley.
-Selena! Matko boska, co się stało? - wrzasnęła  Van widząc moją całą we kwi nogę.
-Próbowałam się wydostać - wskazalam na dziurę we drzwiach i rurę.
-Przecież nie dasz rady chodzić - powiedział zmartwiony Justin - Poniosę cię.
Delikatnie wziął mnie z podłogi.
-Nie jestem za ciężka? - spytałam.
-Nie, nie martw się tym - uśmiechnął się Justin.
-Zrobimy tak - zaczął Ryan - Ja, Ashley i Van pójdziemy przeszukać jeszcze raz cały zamek, a ty Justin, zostajesz z Seleną, jasne?
Chłopak kiwnął głową.
Poczekałam trochę, aż reszta odejdzie, aby zadać Justinowi jedno pytanie.
-Myślisz, że się uda?
-Jasne...Wiesz, najważniejsze, żeby nie tracić nadziei.
-Ja..My już tyle szukamy i jeszcze ich nie znaleźliśmy...Wątpię, że oni się odnajdą.
Justin westchnął.
-Selena?
-Tak?
-Kochasz rodziców?
-Kocham.
-To odnajdziemy ich.
-Na pewno?
-Na pewno.



czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 20

Serce waliło mi jak oszalałe. Zdawałam sobie sprawę z tego, że w każdej chwili ktoś może wyskoczyć i rzucić się na nas z bronią. W razie takiej sytuacji wszyscy byliśmy przygotowani. Ja, Justin, Vanessa, Alex i Ryan.
-Co teraz? - spytał Justin.
Stanęliśmy przed wielką czarną bramą. Nikt nie wiedział dokąd prowadziła.
-Otwieramy? - spytałam.
-Spróbujmy - mruknął Ryan.
Otworzył wielkie drzwi. Nie byliśmy zbytnio zaskoczeni - dalej były kolejne korytarza prowadzące do różnych pokoi.
Ten zamek zdecydowanie nie wyglądał jak ten, w którym mieszkałam ja. On był taki...jasny. Przytulny,wesoły. A ten? Ten jest ponury. Straszny i smutny. Po prostu przeciwieństwa. Jak w takim czymś można w ogóle mieszkać?
Ciagle zadawałam sobie to pytanie. Jak?
Ale teraz intresowało mnie, czy są tu moi rodzice.Bo jeśli tak, (chyba) wszystko się ułoży.No prawie. Pozostaje jeszcze Lucas. Nie mam pojęcia co z nim zrobimy. On ma całą armię żołnierzy. Przecież wiadomo - po co podejmować jakąkolwiek walkę, skoro i tak przegramy...
Wędrowaliśmy wzdłuż ciemnego korytarza, który prowadził to następnego pokoju. Trzeba pryznać - pokoi jest tu naprawdę pełno.
-Trzeba przejrzeć wszystkie, zeby zobaczyć, czy są tam rodzice - powiedział Ryan.
Zgodziłam się z nim.
-Trochę nam to zajmie.
Podzieliliśmy się. Ja i Justin mieliśmy szukać razem. We dwójkę (!). Vanessa i Ryan też. A Alex? Chciała pójść sama. Niezbyt chyba nas lubi.
Ja i Justin zaczęliśmy od lewej strony wielkiego zamku.
Po półgodzinie usłyszeliśmy czyjąś rozmowę. Zaczęłam się trząść ze strachu.
-Ciii, wszystko będzie dobrze- uśmiechnął się Justin.
Byłam pewna, że to rodzice. Był to głos kobiety i mężczyzny. Głosy te były podobne do rodziców.
-To oni! - wykrzyknęłam i zaczęłam szyko biec.
-Selena, czekaj! - wrzasnął Justin - To może być pułapka...
Za późno. Gdy weszłam do ciemnego pokoju, w którym "niby" znajdowali się moi rodzice, zanim się obejrzałam drzwi się za mną zastrzanęły.
-Justin! -- wrzasnęłam.
-Zaczekaj tam! Biegnę po resztę! Nigdzie się nie ruszaj!
-A niby gdzie mam się ruszyć?!
Przez następne pięć minut była cisza. Moje łzy spływały mi na podartą już sukienkę. Justin widocznie nie mógł znaleźć reszty. A co jak już nigdy stąd nie wyjdę? Tu nie było okna. I było strasznie. Strasznie ciemno. Nic nie widziałam. W każdej chwili mogłam się przewrócić.
"Wszystko będzie dobrze.." - słowa Justina siedziały mi w głowie. Wszystko będzie dobrze? Serio? Dlaczego? Dlaczego ja siedzę zamknnięta w ciasnym, ciemnym pokoju?
Dlaczego?
Dlaczego...?

niedziela, 1 czerwca 2014

Rozdział 19

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-On wrócił! - krzyknęła Vanessa.
-Pomogę mu - stwierdził Ryan i rzucił się na rycerza walczącego z Justinem.
Kilku innych rycerzy rzucilo się na nas. Ja i Vanessa próbowałyśmy się bronić jak najlepiej, jednak marnie nam to wychodziło.
Nagle przypomniałam sobie. Plecak! Miałam tam nóż! Wiem, to bardzo niebezpieczna broń, ale robię to po to, żeby przeżyć...i dla Vanessy!
Rzuciłam się w stronę plecaka i wyjęłam moją broń.
-Ani kroku dalej! - wykrzyknęłam, pokazując wielki nóż.
Rycerze zaczęli się śmiać.
-Myślisz, że nas tym przestraszysz panienko?
-A żebyś wiedział, że myślę! - rzuciłam nożem w stronę dwóch rycerzy.
-Tak! - krzyknęłam uradowana. Nóż ciachnął jednego w rękę, a drugiego w nogę!
-Selena! Daj nóż! - wykrzyknęła Vanessa.
Pobiegłam, aby go wziąć i szybko podałam Vanessie.
Młodsza siostra Justina podeszła do kilku mężczyzn stojących przed nią.
-Uwaga  na głowy! - wykrzyknęła z szerokim uśmiechem na twarzy i rzuciła broń. Nóż kolejny raz  trafił naszych wrogów.
-Załatwieni! - przybiłyśmy sobie piątkę.
Jednak okazało się, że zapomniałyśmy o Justinie i Ryan'ie! Jednak oni już dawno pozbyli się rycerza.
Został jeszcze jeden.
-Pozwólcie panie i panowie, Alex wkroczy do akcji - kobieta machnęła swoim łukiem i wystrzeliła w stronę rycerza.
Pozbyliśmy się wszystkich.
-Justin! - pobiegłam do chłopaka - Tak za tobą tęskniłam!- nie kontrolując tego, co robię, szybko pocałowałam go w usta.
Justin stał z zaskoczoną miną.
-Takie powitania to ja lubię - uśmiechął się szeroko.
-Przepraszam, ja...
-Przestań, Selena, kocham cię. Zgodziłabyś się zostać moją dziewczyną...drugi raz? - spojrzał mi głęboko w oczy.
-Ja...tak - wyszeptałam odpowiedź.
Tej romantycznej scenie przyglądali się Alex i obejmujący ramieniem Ryan Vanessę.
-To teraz gdzie? - spytała Alex.
-Szukamy rodziców.
-A gdzie oni są?
-Pewnie w poprzednim zamku Lucas'a! - wpadł na pomysł Ryan.
-Poprowadzisz nas? - spytałam.
-Jasne, byłem tam z milion razy!
Wyruszyliśmy w drogę.
Po kilku godzinach ciągłego chodzenia zaczęło się ściemniać.
-To już niedaleko - mruknął mój brat.
I rzeczywiście! Już było widać w oddali wielki zamek.
Byliśmy już coraz bliżej...
-Boisz się? - spytał Justin.
-Nie,chcę po prostu odnaleźć rodziców - odpowiedziałam.
Mój chłopak złapał mnie za rękę, a my weszliśmy do ciemnego, pustego i ponurego zamku.

piątek, 9 maja 2014

Rozdział 18

-Vanessa! - wrzasnęłam.
-Musimy jej pomóc! - po Ryan'ie było widać, że się boi. Widać było strach w jego oczach.
-To tamta w czarnych włosach? - spytała mnie Alex, robiąc dziwną minę - Ja bym jej nie ufała!
-Szybko, jedziemy po nią - mój brat zerwał się i szybko wszedł a swojego konia. Po chwili zorientowałam się, że wyciąga rękę do Alex.
-Ja nigdzie nie jadę, mówię, że jej nie ufam - szepnęła kobieta.
-Albo jedziesz z nami, albo zostajesz tu całkiem sama. Wybieraj - Ryan uniósł jedną brew do góry.
-T-to ja...może pojadę na koniu Seleny, a wy razem na jednym...
-Czyżby wielka Alex też mi nie ufała? - powiedział Ryan lekko przekrzywiając głowę - Wskakuj Sel!
Podał mi rękę, a szybko wskoczyłam na jego konia. Mocno przytrzymałam się mojego brata, żeby nie spaść.
Alex już też była gotowa. Ruszyliśmy w drogę.

-----------
-Zostawcie mnie! -krzyczała zapłakana Vanessa do kilkunastu rycerzy, którzy mieli przy sobię niebezpieczną broń i w każdej chwili mogli coś zrobić Van.
-Oddajcie mi mojego brata! - wrzasnęła.
-Gadaj,dlaczego uciekłaś z zamku Lucas'a! - wykrzyknął jeden z rycerzy - Zresztą - kiwnął głową- nie czas na wyjaśnienia. I tak nnic nie powiesz.
Nagle w oddali Vanessa usłyszała tupot kopyt. To jakby jeden...nie, dwa konie!
Vanessa pomyślała z nadzieją, że to Selena i tajemnicza kobieta się zjawią, ale zamiast nich spotrzegła mężczyznę w czarnych włosach i nieziemskich oczach. Ryan!
Vanessa podbiegła do niego, a zaraz po tym, jak chłopak zszedł z konia, rzuciła mu się na szyję.
-Wróciłeś po mnie! - wykrzyknęła z radością w głosie.
-Halo, też tu jesteśmy! - uśmiechnęłam się.
-Selena? Jesteś! - przytuliłyśmy się.
-Gdzie... Justin?- spytałam cicho.
-Zabrali go! - głos Van spoważniał.
-Co? Jak to go zabrali?! Ryan, jedziemy!
-Czekaj - zatrzymał mnie mój brat - Mamy towarzystwo - wskazał na kilkunastu rycerzy.
-Właśnie, myśleliśmy, że już o nas zapomnieliście - uśmiechnął się szeroko jeden z rycerzy.
-Zostawcie nas w spokoju! -podeszłam bliżej - Wam się już nie znudziło?! Ciągle za nami łazicie!
-Selena...- próbował przerwać mi Ryan.
-Mam już tego dosyć! Jestem zmęczona! Chcę żyć tak jak dawniej! Mieć mamę, tatę, najlepszych przyjaciół i brata! Proszę was! Rozumiecie?! Z-O-S-T-A-W-C-I-E NAS!
-Selena! - krzyknął Ryan szarpiąc mnie za rękaw podartej sukienki - Zwariowałaś?
- Ja...ja...nie wiem co się stało. Widocznie mnie trochę poniosło - na chwilę zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam przede mną stał wieli, umięśniony rycerz.
-Pójdziesz z nami panienko.
-Zostaw ją!
Coś, a raczej ktoś mnie mocno popchnął na ziemię. Odwróciłam się i zauważyłam walczącego na miecze mężczyznę. Był uzbrojony i...taki przystojny...
-Justin!

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział 17

-Nie możemy tu przecież tak stać i nic nie robić! - wykrzyknęła Alex z uśmiechem na twarzy.
-Nie...- zaczęłam.
-Dlaczego? Po co się przejmujesz tamtymi? Zostawili cię. Tak się nie robi!
-Ty...ty nic nie rozumiesz! - wrzasnęłam, sama nie wiedząc kiedy przeszłyśmy na "ty" - Ja go kocham..
Alex wydała z siebie tylko długie "aaaaa", potem usłyszałam jak mówi "to wszystko zmienia", dodała również "rozumiem cię słonko".
Nie patrzyłyśmy na siebie. Nie miałam ochoty z nią rozmawiać.
Podsumujmy: co się stało?
1. Mieliśmy świetny plan. Dlaczego nie wypalił? Ryan nie przyszedł.
2. Justin i Van odeszli. Mam ochotę wtulić się do mojej mamy i powiedzieć jej, jak bardzo ją kocham. Wypłakać się. Chcę usłyszeć jej "wszystko będzie dobrze".
3.Ze mną jest jakaś dziwna Alex, którą niezbyt lubię.

Więc? Zostałam chyba sama. Ale nie mogę stać tu w miejscu, nie? Muszę...iść dalej. Tata mówił, że nie wolno się poddawać. Nigdy. A ja mam zamiar go właśnie posłuchać!

-Nie za gorąco ci kochana? - spytała mnie Alex patrząc na moja kurtkę i... Rzeczywiście! Miałam na sobie nadal tę kominiarkę i czarną kurtkę....Wiem! Ryan pewnie przejeżdżał koło nas, tylko nie zauważył, bo myślał, że to inni ludzie! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam?!
Szybko zdjęłam kominiarkę i kurtkę. Zaczęłam głośno wołać " Ryan!"

------------------------------
"Ryan!"
Odwróciłem się za siebie. Selena! Tak, to zdecydowanie jej głos!
Zrobiłem to samo co ona. Wypowiedziałem jej imię najgłośniej jak się dało.
Widzę coś czarnego. Tak! to jej sukienka!

------------------------------
"Selena!"
Nie mogłam uwierzyć. Ryan! Zaczęłam biec. Z daleka słyszałam tupot kopyt. Ma konia! Dziesięć minut później z daleka ujrzałam wesołą twarz mojego brata. Zszedł ze swojego konia. Rzuciłam mu się na szyję, a on mocno mnie przytulił! Na mojej twarzy pojawił  się wielki uśmiech.
-Jesteś! - wykrzyknęłam.
-Gdzie wy byliś....A Justin i Van? - spytał Ryan.
-Poszli - odpowiedziałam.
-Co? Jak to odeszli? Mieliśmy trzymać się razem... - posmutniał Ryan.
Szybko opowiedziałam mu o mojej kominiarce, o kurtkach i dopiero wtedy wszystko zrozumiał. Zupełnie zapomniałam o Alex, która stała za nami ze łzami w oczach.
-Alex? - spytałam - Wszystko w porządku?
-Och, tak! Po prostu się wzruszyłam tym wszystkim... Więc to jest ten Ryan?
-Bardzo mi miło - uśmiechnął się Ryan.
Nastała chwilowa cisza. Nagle w oddali usłyszeliśmy głos. Kobiecy głos. Zaraz..to krzyk...! VANESSA!

sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 16

-Ja... Ja nie mogę iść - powiedziałam smutno.
-Dlaczego? - spytała kobieta, lekko zdziwiona.
-Muszę poczekać na...
-Na? - dopytywała się,
- Na kogoś bardzo mi bliskiego - odpowiedziałam, unosząc brwi do góry.
Kobieta wzruszyła ramionami.
-Ja naprawdę ne mogę iść - zwróciłam się do Justina - Ja muszę na niego poczekać! Co, jak się coś stało? Skąd mogę wiedzieć, że żyje?
-Nie wiem - odparł Justin - Ale ja tu nie mam zamiaru siedzieć parę godzin i czekać na twojego brata! - po chwili zorientował się, że nadal obok nas stoi ta dziwna kobieta.
-O co ci chodzi?! Sam mówiłeś, że mi pomożesz! Że odnajdziemy Ryan'a!
-No i go odnaleźliśmy! Mogę już iść! Misja załatwiona! - wrzeszczał Justin.
-Nie mogę uwierzyć w to co mówisz - mruknęłam - Kochasz mnie - podeszłam bliżej.
-Nie - warknął.
-Nie? - spytałam - To proszę, idź - wskazałam ręką drogę.
-Wiesz co? Pójdę! - Justin rzucił mi gniewne spojrzenie i odszedł - Chodź Vanessa - pociągnął ją za sobą.
Vanessa spojrzała ostatni raz na mnie i wyszeptała ciche "przepraszam Sel" i razem ze swoim bratem zniknęli.
 Nie wierzę. Jak on mógł mnie zostawić? W takim momencie! Całe szczęście, że mam przy sobie tę dziwną kobietę. Nie wiem, czy mogę jej zaufać, ale za to wiem, że mnie obroni. A Justin? Nie kocha mnie. Sam się do tego przyznał. Proszę bardzo! Ja też go nie kocham. Niech sobie idzie! Mam go dość. Dobrze, ze poszedł. Nie potrzebuję go.

-------------------

Wpatrywałem się w pusty las, który znajdował się przede mną. Dlaczego Seleny, Justina i Van nie ma? Przecież się umówiliśmy! Nic z tego nie rozumiem. Jedyne co widziałem to kogoś w kominiarce i czarnej kurtce, a obok jakichś ludzi ubranych w czarne bluzy z kapturami. Ale dlaczego nie widziałem mojej siostry? Mój plan się nie udał.
Aktualnie znajdowałem się w środku lasu na moim brązowym koniu. Od trzech godzin szukam Sel i jej towarzyszy i ich nie znalazłem. Co będzie dalej? Znowu się spotkamy za jakieś 17 lat? To chore. Mam nadzieję, że żyją.

------------------

-Co teraz?  - spytała kobieta.
Wzruszyłam ramionami.
-Och, nie przedstawiłam się! Gdzie moje maniery? - wyciągnęła rękę - Jestem A...lex. Alex, miło mi - uśmiechnęła się.
-Selena - mój uśmiech był raczej wymuszony.
Przez następne pół godziny żadna z nas się nie odzywała. To było trochę niezręczne, ale co tam. Nie będę się przejmować Alex. Bardziej zależy mi na Ryan'ie. O Justinie i Van już nie będę myśleć. Po co? Odeszli. A ja bez nich nie znajdę brata.
To koniec.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 15

Jak to możliwe?
Według naszego planu Ryan POWINIEN już tu być. Nie wierzę w to, że mógł nas okłamać.
Razem z Justinem i Van jeszcze raz rozejrzeliśmy się po lesie, w którym się znajdowaliśmy.
-Może zawrócimy? Skąd wiemy, że nic się nie stało? - powiedziała Vanessa.
-Nie - warknęłam - Umówiliśmy się! - wyrzuciłam ręce do góry - Dlaczego go tu nie ma?!
Nagle usłyszeliśmy jakiś szelest.
Gwałtownie się odwróciłam. Rozejrzałam się wokoło, ale oprócz moich towarzyszy nikogo nie było.
-C-co to b-było? - wydusiła Vanessa.
- Może to Ryan? - spytał Justin.
Wszyscy zaczęliśmy wykrzykiwać "Ryan!". Przez parę minut nic się nie działo. A wtedy...
-Stać! Nie ruszać się!
Obejrzeliśmy się za siebie. Za nami stała jakaś kobieta. W masce. I z łukiem.
-Kim jesteście? - spytała, patrząc na moją kominiarkę i czarne kaptury rodzeństwa.
-Powinnam spytać cię o to samo - powiedziałam. Nie chciałam zgrywać przestraszonej smarkuli.
-Od kiedy jesteśmy na "ty", droga panno? - kobieta podeszła bliżej, wpatrując się w moje ciemne oczy. Zrobiła dziwną minę, która szybko przeobraziła się w lekki uśmiech. Do oczu napłynęły jej łzy. Zaczęła cicho płakać.
-W-wszystko w porządku? - spytałam niepewnie.
-Och, tak - powiedziała - Przepraszam -otarła łzę z policzka - Powiedzmy, że...kogoś mi przypominasz.
-Jaaaasne... - mruknęłam.
-To...dokąd się wybieracie? - kobieta przestała płakać.
-Yyy...mhm...mmyyy- zaczął Justin. Nie wiedział co jej powiedzieć. Nie ufaliśmy jej, więc po co mówić prawdę?
-Uciekacie przed tym...no...Lucas'em? - dopytywała się.
-Właśnie! - rzuciła Van.
Ja i Justin posłaliśmy jej groźne spojrzenie.
-Och, ja też! Ten gostek zrobił coś z moją siostrą...
-Serio? Moją mamę też uwięził! - wykrzyknęłam.
Justin lekko szturchnął mnie w plecy.
-No co? - szepnęłam.
Z daleka było słychać tupot kopyt.
-Ryan! - Vanessa chyba nie zdawała sobie sprawy, że jeszcze nie zaufaliśmy tej kobiecie.
Twarz "tego kogoś" nie przypominała mi Ryan'a. Lucas'a też nie...
Żołnierz był coraz bliżej.Wrzasnęłam i schowałam się za Justinem. Nagle kobieta, którą przed momentem poznaliśmy wyszła pierwsza i strzeliła z łuku. Strzała trafiła w żołnierza, który momentalnie upadł na ziemię. Jego koń zatrzymał się i popatrzył na nas swoimi wielkimi oczami.
-Ja... nie wiem, co powiedzieć... - mruknęłam.
-Och, wystarczy zwykłe dziękuję - kobieta machnęła ręką.
-No to...chyba dziękuję - uśmiechnęłam się.
-Idziemy dalej?- spytał Justin.
-Jasne! - wykrzyknęła kobieta - No to w drogę!